– Zawsze wierzyłem w Boga, ale byłem od niego daleko. – Takie wypowiedzi często powtarzają się w opowieściach ludzi, którzy się nawrócili i zaczęli nowe życie, od zera, z Jezusem i dla Niego.
Po pierwsze, to dowód na to, że nie powinniśmy określać ludzi, którzy nie chodzą do kościoła, jako „niewierzących”. To jest nieuczciwe i nieprawdziwe. Wierzą. Czasem wierzą w kłamstwa. Czasami w prawdę, w prawdziwego Boga, do którego jednak nie chcą przyjść (po prawdziwe życie).
– Dlaczego? – zastanawiam się – dlaczego tacy wierzą, a odsuwają Boga na bok? Powodów jest kilka:
1. mają fałszywy obraz tego Boga – np. złego tyrana typu „Zeus” albo „dobrotliwego staruszka” bez realnej mocy, albo bezosobowej siły we wszechświecie…;
2. mają dość szczęścia w życiu (cokolwiek to znaczy), nie cierpią, nie potrzebują pocieszenia, są na tyle „ogarnięci”, że kontrolują życie, mają wszystko, czego im potrzeba, nie są nieudacznikami, skutecznie zagłuszają duchowy głód;
3. boją się, że życie zgodnie z przykazaniami pozbawi ich: używek, imprez, hobby itd.
4. nie usłyszeli nigdy Dobrej Nowiny;
5. zgorszyli się.
A czym jest zgorszenie – M. przyjaciółka zadała mi to pytanie. Zajrzałem do słownika: demoralizacja, zepsucie, oburzenie, zgroza, skandal.
Tak, a w kontekście wiary to jest sytuacja, gdy zawiedziesz się na człowieku, który powinien reprezentować sobą wyższy poziom moralny: na rodzicu, na nauczycielu, na księdzu, na kimś silniejszym, kto powinien bronić słabych itp.
M. odpowiada mi: – A to podobnie, jak ludzie nie chcą chodzić do psychoterapeutów, a kiedy pytasz ich dlaczego, to podają dowód anegdotyczny: a… bo tamten terapeuta molestował dzieci.
Dokładnie tak. Tak działa zgorszenie. Jest rzeczą tak niszczycielską w ręku diabła, że Jezus wyraził się kategorycznie, mówiąc:
Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza. (Mt 18:6)
TYM NIEMNIEJ! Zgorszenie to nie wyrok. Jest to mój i twój wybór: możemy pozostać zgorszeni albo… wybaczyć, przetrzeć oczy i… poznać Jezusa.