Zajmę się Wami i tym, jak was traktowano w Egipcie – mówi Bóg do Mojżesza z płonącego krzewu (Wj 3:16). Wielokrotnie dochodziłem do ściany w rozmowach z ludźmi niewierzącymi (Jezusowi) – słyszałem: – Mi to jest niepotrzebne, to zbawienie, o którym mówisz. – (To w najbardziej delikatnej wersji, zupełnie nie agresywnej).
Ja na to odpowiadam zwykle podobnie: – W porządku, rozumiem, możesz przecież czuć się zupełnie dobrze i uważać, że sobie radzisz, że nie potrzebujesz pomocy. Jezus zaznaczał wyraźnie, że przyszedł do tych, którzy się źle mają. A szczęśliwi… ubodzy w Duchu (lub: świadomi swej duchowej nędzy), bo ich jest Królestwo Nieba.
Kiedy Bóg posłał Mojżesza do faraona, aby uwolnił Izraela? Wtedy, gdy Izraelici wołali o pomstę do nieba, gdy byli rozgoryczeni i błagali o koniec tej udręki. Gdy było im już wszystko jedno, co dalej, oby tylko ta nieludzka niewola już się skończyła.
Przez podobieństwo: niewola grzechu też może być nie do zniesienia. Nie musi, ale może. Kiedy? Gdy uświadamiam sobie, że nie umiem dobrze kierować swoim życiem, nawet mam wrażenie, że często tracę nad sobą kontrolę. Tracę grunt pod nogami, oparcie, pewność i satysfakcję, gubię się; w małżeństwie, w wychowaniu dzieci, w pracy, we własnej przeszłości, w poczuciu krzywdy.
Z tego pogubienia za dużo piję, za dużo oglądam, za dużo szumu w głowie. A jeśli nawet wyjdę na prostą i ucieszę się… ciszą, to… dokąd dojadę, tak na wprost? – Wpisz tutaj kilka swoich pomysłów. Aż do grobowego momentu – i co dalej? Zajmę się Wami – mówi ten, który JEST.