Do domu wracam późno i z niesmakiem patrzę na zegarek. A. zbiera się do wyjścia, żeby odwiedzić przyjaciółkę z dwutygodniowym maluchem.
– Ulciu, ale ja chcę wyjść.
– Nie chcesz wyjść.
– Wychodzę do cioci Martynki.
– Nie wy-cho-dzisz!
– Ulciu, a ty chciałabyś… – Pytam. – …mieć mamę tylko dla siebie cały czas?
– Tak.
– Ale ja byłam z tobą cały dzień, teraz tata chce się wami pocieszyć. – Tłumaczy A., chociaż to U. nie przekonuje. A ja myślę: – „No, tak. Właściwie to prawda, choć… godzina późna…” – Znów zerkam na zegarek niezadowolony. Pracować tak do późna – to głupie. Szczęście w nieszczęściu, że to rzadko. Wraca się wieczorem, a tej „radości” i tak za dużo nie ma, boś zmęczony.
U. nadal jęczy lub płacze, a wyczuć można, że z wyrachowaniem, bo już zaraz uspokaja się w jeden moment – jakby za dotknięciem różdżki (czary, bleee). An. pyta:
– Ulcia, a może przeczytać ci bajkę?
– Taak, ce bajkę (z)nowu!
– Ale nie w telewizorze, tylko do poczytania.
– Chcę bajkę!
– No dobra, zobaczymy, czy coś jest. – Przystaje na to babcia, zaś U. już zadowolona rozsiada się przez ekranem.
– No wiesz, Ula? – Krytykuje mama. – Tak się dałaś przekupić? – bajką? – Ja chowam ubrania do szafy. Niby to dalej niewzruszony, ale sarkam pod nosem: ciągle te bajki. Niech chwile pojęczy sobie, trudno, to też jest do przeżycia – rozczarowanie, żal, złość. W końcu i na pocieszenie przyjdzie czas. Niech mi dadzą posprzątać te ciuchy. Ale już za późno. Fi. dołącza do U. i razem oglądają. Mh!
– Ok, jak się skończy ten odcinek, to wyłączamy! – Zapowiadam, uprzedzam, ostrzegam. Zero odzewu, ale wiem, że usłyszeli. Za dwadzieścia minut przychodzę, napisy końcowe migają i pytam: – Kto wyłącza teraz?
– Ja! – Wyrywa się Fi. Czasem on, czasem U. jest pierwsza chętna do czerwonego guzika na pilocie. O dziwo, lepiej znoszą koniec bajki tak, niż kiedy ktoś inny im wyłączy, występując z pozycji władzy.
I tak jest chyba z każdym z nas. Lubimy czuć się, przynajmniej pozornie, panami własnego losu. Choć gdy wyłącza się samemu – cokolwiek: film, fejsbuk, pracę – to wcale nie daje poczucia najlepiej wykorzystanego czasu. Wiem to z autopsji, aż za dobrze.