Spóźnione ale szczere

Rocznicę Bożego Narodzenia obchodzimy w grudniu. Zamiast życzeń urodzinowych śpiewamy kolędy, chwaląc Boga i dziękując za przyjście Chrystusa na świat. Wszystko fajnie, tylko o trzy miesiące za późno.

Nie mam ambicji, by udowadniać komukolwiek, że Jezus Chrystus – postać historyczna, a i nasz Zbawiciel – urodził się we wrześniu (o ile w ogóle można to udowodnić). Chcę tylko zarazić tą myślą, zachęcić do sprawdzenia, samodzielnego poszukania i zgłębienia tematu. Dlaczego warto? Bo to piękna sprawa. Pozwólcie, że wyliczę powody:

Po pierwsze, obchodzenie Bożego Narodzenia w innym terminie pozwoliłoby nam odciąć się od tradycji, która zapuściła korzenie gdzieś w pogańskich świętach ku czci Saturna, przypadających na przesilenie zimowe.

Po drugie, jeśli prześledzimy Pismo, wrzesień wydaje się całkiem sensownym terminem. Myślę tu zwłaszcza o datowaniu odnoszącym się do narodzin Jana Chrzciciela, które to Łukasz – ewangelista o największym, historycznym zacięciu – powiązał w czasie ze służbą ojca – Zachariasza – kapłana ze zmiany Abiasza.

Za dni Heroda, króla judzkiego, żył pewien kapłan imieniem Zachariasz, ze zmiany kapłańskiej Abiasza. Miał on za żonę jedną z córek Aarona, a na imię jej było Elżbieta. (…) ukazał się mu anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzidlanego. I zatrwożył się Zachariasz na jego widok, i lęk go ogarnął. Anioł zaś rzekł do niego: Nie bój się, Zachariaszu, bo wysłuchana została modlitwa twoja, i żona twoja, Elżbieta, urodzi ci syna i nadasz mu imię Jan. (…) A po tych dniach Elżbieta, żona jego, poczęła (…) a w szóstym miesiącu Bóg posłał anioła Gabriela do miasta galilejskiego, zwanego Nazaret, do panny poślubionej mężowi, któremu było na imię Józef, z domu Dawidowego, a pannie było na imię Maria. (Łuk. 1:5, 11-13, 24-27, BW)

Ciąg dalszy znacie. Panna poczęła i porodziła… A że zmiana Abiasza przypadała dwa razy do roku, mądre głowy wyliczyły, że Jezus mógł się urodzić w marcu lub we wrześniu.

Po trzecie i najważniejsze, można odkryć wspaniałą symbolikę terminu wrześniowego, a dokładniej – terminu przypadającego na Święto Szałasów i wieńczące je „Simchat Tora” – Radość Tory. Jest to jedyne z ważnych świąt żydowskich, które nie znalazło odpowiednika w chrześcijaństwie. Grudniowe Boże Narodzenie jest jedynym z ważnych świąt chrześcijańskich, które nie ma żydowskich korzeni. A gdyby tak połączyć jedno z drugim? Puzzle układają się w całość! Jezus wypełnił, zwieńczył tradycję mojżeszową, prawo, Torę, swoją osobą nadał jej nowy, pełniejszy sens, wzbogacił, na świeżo zinterpretował – w każdym calu!

Zatem obok żydów, którzy upamiętniają przez parę wrześniowych dni czterdziestoletni pobyt na pustyni i mieszkanie pod namiotami – czas cudów, formowania tożsamości narodu i „narzeczeństwa” z Bogiem oraz nadanie Tory, chrześcijanie mogą świętować Boże Narodzenie – przyjście Mesjasza, który zamieszkał w ciele – jak w tymczasowym szałasie, żeby być osobiście Torą-drogą, zesłaną, darowaną, nadaną raz jeszcze przez Boga, wraz z mocą i łaską nowego przymierza. I wszystko będzie się trzymać kupy!