Siara

Jakub Kamiński opowiadał, jak był któregoś razu na urodzinach – parapetówa. W pewnym momencie imprezy zapytał: – Hej, a co myślicie o Jezusie? – Cisza. Konsternacja. Czujecie ten moment?

Nie należę do osób, które poruszają temat wiary tak bezpośrednio. Może szkoda. Ale zdarza mi się rozmawiać o Bogu, Biblii, modlitwie, kościele. Wbrew pozorom ludzie szukają tych tematów, szukają okazji, by o tym porozmawiać – gdzieś pomiędzy zgorszeniem a pragnieniem Ducha.

Przyznam, że nieraz miałem wrażenie podobne do tego, co opowiadał Jakub. Taka delikatna… siara? Poczucie niestosowności? Mówię coś o… uczeniu się od Jezusa albo o nawróceniu… I co? Twarz rozmówcy powleka się taką miną, jakby szedł do dentysty.

Moc skojarzeń. Bóg – no to grzech. A jak grzech, to moje żałosne zmaganie, wieczna niepewność. Piekło-niebo. A piekło – siara. Ja pytam: czemu pierwszym skojarzeniem nie jest łaska? Właśnie łaska sprawia, że prawda wyswobadza. Gdy nie ma łaski, to lepiej, by prawda nie wyszła na jaw.

Ale rzecz w tym, że łaska jest. Zbawienie dostępne przez wiarę. Wiara jest darem. Ktoś zapytał: „A jeśli ja tego daru wiary nie mam? Co wtedy?” – Dla mnie to jest tak, jakby ktoś stękał, że nie ma pieniędzy, a pod stopami przewraca się stówa. No popatrz, jaki fart. Tylko nie chce mu się schylić.