Niezapominanie

W drodze powrotnej poszliśmy na lody.

– Ja chcę jeszcze loda. – Powiedział Fi., przełykając ostatni, schrupany kawałek pustego wafelka. 
– A może kupimy już nie gałki, tylko pudełko w sklepie i zjemy w domu? – Proponuję.
– No, trzeba by kupić też mąkę. – Dodaje A.
– To ty pójdź po mąkę i lody, a ja tu jeszcze chwilę posiedzę z dziećmi, a potem wsiądziemy do samochodu i będziemy czekać na ciebie przed wyjściem.
– Tak? Nawet chciałam to zaproponować, ale byłam pewna, że nie pójdziesz na to…
– Nie, czemu…
Po drodze jeszcze zaliczamy dwie rundki na schodach ruchomych. W końcu ja, U. i Fi. wsiadamy do auta.
– A gdzie mama? – U. się reflektuje. 
– No, przecież mówiłem, poszła po mąkę i lody do sklepu, zaraz ją zgarniemy.
– Ja chcę lody czekoladowe. – Woła Fi.
– Dobra, mogą być czekoladowe. – Zgadza się U.
– No, można mamę poprosić, zobaczymy, czy nie jest za późno. – Bąkam pod nosem, wybierając numer telefonu do A.
Jest za późno. A. już przy kasie. Lody są pistacjowe. Czekoladowych zresztą nie było.
– Ale ja chcę czekoladowe. – Fi. jęczy i jęczy, aż do domu, aż go wnosić trzeba, bo się złośliwie bezwładny zrobił, glutowaty. Mnie już się cierpliwość skończyła i nerw bierze. Już się wyćwiczyłem, że jestem delikatny. Nawet jak zły i groźny. Fi. jęczy i jęczy. Ściągam z niego buty, kombinezon, kurtkę, czapkę, zanoszę i odkładam na łóżko, jak się odkłada zepsuty sprzęt.
– Filu, szczerze mówiąc, to jesteś rozkapryszony. Nikt nie mówił i nie obiecywał, że będą czekoladowe. A tamte w wafelku, truskawkowe, które jadłeś z zadowoleniem? Jeszcze o nich pamiętasz, czy już zapomniałeś? Lepiej pamiętać dobre, czy zapomnieć? – Nie czekam na odpowiedź. Wychodzę i zamykam za sobą drzwi. Zamykam, ale nie trzaskam, już się wyćwiczyłem – w tych złościach. A we wdzięczności i w niezapominaniu dobrego?