Ostatni wpis poświęcony mojej lekturze Biblii „od deski do deski” to „Usuńcie obcych” z 10 czerwca. A teraz kolejny, który również dotyczy Jakuba-Izraela, ale w sposób szczególny.
Bo oto czytając Księgę Rodzaju (1 Moj.), dotarłem do miejsca, gdzie definitywnie kończy się historia Izaaka i jego starszego syna – Ezawa. Pozostaje sam Jakub – w roli patriarchy, nestora. I pierwsze ciekawe spostrzeżenie, że napisano: „A oto dzieje rodu Jakuba: Gdy Józef miał…” (1 Moj. 37:2). Józef – najmłodszy z dwunastu synów – okazuje się być postacią kluczową, centralną dla dalszej narracji!
Na ogół czyta się historię Józefa do końca i dopiero wyciąga wnioski. Ja uznałem, że już z pierwszego rozdziału (1 Moj. 37) można wyciągnąć coś cennego, czegoś się dowiedzieć o tym człowieku, jakoś zidentyfikować z nim, nauczyć na jego przykładzie. Podkreśliłem sobie kilka zdań, charakteryzujących Józefa i zaraz znalazłem wspólny mianownik:
pasał trzodę z braćmi swymi (…) i donosił Józef ojcu ich, co o nich mówiono złego (2)
– osobliwość: pasał i donosił. Pracował przy trzodzie, ale skupiał się na czymś innym. Możemy się domyślać jego motywów: był kapusiem? A może chciał tylko obnażać słabości, powodowany chęcią poprawy całej rodziny? Na pewno wiadomo, że
Izrael kochał Józefa najbardziej (3)
A zatem Józef miał solidne podstawy, by czuć się wyróżniony, by poczuwać się do roli LIDERA. Ale jak wiadomo, w takich sytuacjach łatwo o zazdrość. I rzeczywiście, pozostali bracia z zazdrości
nienawidzili go (4)
To nie koniec! Napisano dalej, że
miał Józef sen (5)
(a nawet wiele snów proroczych i interpretacji, jak wiemy z kontekstu), a zatem był osobą obdarzoną przez Boga zdolnością widzenia i przewidywania – czyż to nie pasuje do lidera? W dodatku sen dotyczył właśnie odgrywania roli przywódcy, autorytetu, co potwierdzają słowa braci:
czy chciałbyś naprawdę królować nad nami? (8)
Także ojciec z czasem zaczął powierzać Józefowi zadania nadzorcy (zgodnie z predyspozycjami? przeznaczeniem? powołaniem?):
Idź więc i zobacz, jak się mają bracia twoi i co się dzieje z trzodą (14)
Tylko że nawet nadanie roli lidera przez wyższy autorytet, nie gwarantuje sukcesu, tzn. tego, że inni cię uznają. Tak było z Józefem, z którego bracia złowieszczo drwili:
idzie ów mistrz od snów (19)
Nie tylko go nie uznali, ale nawet postanowili zabić, a ostatecznie
wyciągnęli Józefa ze studni na górę i sprzedali Ismaelitom (28)
A ojcu skutecznie zasugerowali, że syna stracił bezpowrotnie, pokazując mu szatę zbroczoną w koziej krwi.
Znaleźliśmy to! Rozpoznajże, czy to szata syna twego (32)
Mniej istotne jest, czy i jak pozbyli się „problemu”. Bardziej mnie interesuje, co czuł Józef. W dalszych rozdziałach potwierdza się, że był powołany do bycia liderem (jak każdy z nas, w pewnym sensie). Wiedział o tym, ale los, jaki go spotkał, zaprzeczał temu w najbardziej jaskrawy i bolesny sposób, jaki można sobie wyobrazić: niezrozumiany, wykpiony, odrzucony, znienawidzony, fizycznie zraniony i sprzedany. Kim teraz się stał? Niewolnik-lider – śmiechu warte!
Diabeł zawsze uderzy cię w to miejsce, które ma się okazać twoją najsilniejszą stroną. Uderzy cię, zanim jeszcze zdążysz dojrzeć do swojej roli. A może tak właśnie wygląda dojrzewanie? Na szczęście możemy liczyć na bożą łaskę – taką, jaka była nad Józefem.