Przeczytałem wspomnienia o pewnym wspaniałym człowieku, który odszedł. Człowiek ten wierzył w Jezusa i był bardzo dobry. Jednak tylko to drugie pojawiło się w tych opublikowanych wspomnieniach. Szkoda.
Dlaczego? Bo w życiu nie chodzi o to, żeby być dobrym człowiekiem. Albo: nie chodzi o to, by nikogo nie krzywdzić.
Gdyby tak było, to „dobrzy ludzie” szliby do nieba.
A nie idą?
No, to zależy.
Nie idą do nieba, jeśli wierzą w swoją „dobroć”, swoje dobre uczynki.
Idą do nieba, jeśli wierzą w Boga.
Zaraz, ale czy wiara w Boga nie polega właśnie na dobrych uczynkach?
Przede wszystkim polega na upamiętaniu i przebaczeniu grzechów. A dobre uczynki są „tylko” owocem.
Podobnie jak grzeszne czyny i myśli są tylko owocem pierwotnego błędu (grzechu pierworodnego): niewiary w Boga, nieufania Jemu, w Jego łaskę i przebaczenie, braku pokory, która mówi „jestem zależny”.
Człowiek „niewierzący”, a także człowiek religijny, a nie chodzący z Bogiem, myślą: „oto moje dobre uczynki, zasługuję”. A to nieprawda.
Kiedy wspominamy ludzi sprawiedliwych, którzy odeszli, najpierw patrzmy na to, jak pięknie dochowali wiary, a dopiero dalej, jakby na dowód, ile dobrego zdziałali w swoim życiu.
Jak upominał Jezus: „Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, ale cieszcie się raczej, że wasze imiona są zapisane w niebie„. (Łk 10:20)
W tym samym duchu wypowiada się apostoł Paweł: „Pamiętajcie o swoich przywódcach, którzy głosili wam słowo Boże, i rozważając koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę„. (Hbr 13:7)
Pamiętajmy o tym!