Gwiazdy uwodzą
Nie chodzi, rzecz jasna, o urok celebrytów ani horoskop. Mam na myśli niebo, nocne, bezchmurne niebo. Nikt nie zaprzeczy, że jest zachwycające. Lecz niewielu wyciąga z tego dobre wnioski.
Wnioski – to zresztą mało powiedziane. Obserwacja nieba bywa pięknym, prawie mistycznym przeżyciem! No, może nie dla astronomów. Co to znaczy, wie każdy, kto spędził przynajmniej jedną noc w dzikiej okolicy – przechadzał się po ciemku po pokładzie statku na pełnym morzu lub choćby wylazł z namiotu o pierwszej w nocy, żeby się wysikać, z ciemności zionęło rześkie powietrze z lasu, z łąk i spojrzał w górę, i dał się przytłoczyć ogromem i głębią Drogi Mlecznej, i stał przynajmniej minutę bez słowa, słysząc tylko własny oddech – parę, która ledwie się pojawi, zaraz znika. I czuł, jakim jest okruchem.
Gdy oglądam niebo twoje, dzieło palców twoich, Księżyc i gwiazdy, które Ty ustanowiłeś: Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz, lub syn człowieczy, że go nawiedzasz? (Ps. 8:4-5, BW)
Widać podobne przeżycie miał psalmista, zanim napisał te słowa, adresowane do Boga. Najciekawsze jest jednak to, dokąd zaprowadziły go te spostrzeżenia i silne (jak wierzę) emocje.
Uczyniłeś go [człowieka] niewiele mniejszym od Boga, chwałą i dostojeństwem uwieńczyłeś go. Dałeś mu panowanie nad dziełami rąk swoich, wszystko złożyłeś pod stopy jego (…) (w. 6-7)
Kto to podpowiedział psalmiście? Chyba sam Bóg. A może i tradycja, podania starszych pokoleń, wreszcie sama Tora – „rzekł Bóg: uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!” (Rdz. 1:26, BT) I w końcu trzecia myśl:
Panie, Władco nasz, jak wspaniałe jest imię twoje na całej ziemi! (w. 10)
Psalm aż kipi wdzięcznością. I coś wam powiem: to nie gwiazdy urzekają, nie morze, nie góry i rzeki, nie dzikie zwierzęta, nie żywioły… To Bóg, który je stworzył i dał nam – tobie, mi. Jak narzeczony – kwiaty. To On nas uwodzi. Tylko czy mu pozwolę? Czy dam sobie szansę na miłość?
Ktoś pewnie będzie się ze mnie śmiał do rozpuku, że to brednie i bajki, może zapyta, jakiej trawy się napaliłem lub powie: „piłeś? Nie pisz!” Mogę tylko uśmiechnąć się i wzruszyć ramionami, no i dobrnąć do puenty: chciałbym jak najmniej przebywać wśród imponujących wieżowców i świateł miast – dzieł ludzkich rąk. Nie mówią mi nic o moim Stwórcy, nie szepczą do serca Jego miłosnych wyznań. Zazdroszczę psalmiście i… spoglądam w górę.