A mogło(by) być tak pięknie

Na scenę wpada technik gwiazdora. Przystaje zaraz przy kulisach, omiata wzrokiem estradę i zamienia się w kamień. Na twarzy przerażenie. 

W końcu udaje mu się wydusić parę słów:
– A wy… co wy tu teraz robicie?
– No cześć, rozstawiamy się – Odpowiada perkusista oderwany od swoich statywów.
– Ale wy wiecie, co tu się będzie działo za dwie godziny?
– No jasne, będzie świetny koncert, a my gramy support. – Uśmiecha się zadowolony muzyk. Z twarzy technika nie schodzi przerażenie.
– Nic nie rozumiesz, mister H. będzie tu grał za dwie godziny. Musisz to wszystko sprzątnąć.

Zaczęły się telefony do menedżerów. Wszystko było umówione dwa miesiące wcześniej. Ale ostatecznie support musiał zagrać… po gwiazdorze. – No i co miałem robić, musiałem się z tym zmierzyć: rozstawić bębny i zagrać po H., słynnym bębniarzu, którego przyszli słuchać moi koledzy i znajomi perkusiści. I to właśnie ich obecność była najgorsza – opowiadał Cezary Konrad.

Pierwsze dwa utwory poszły strasznie. Następne już lepiej. Ale co było najlepsze, że kiedy przeżyłem ten stres, następne grania to było kilka „życiówek”, zero oporów, spinki, wszystko mi wychodziło.

– W tej historii są trzy elementy wspólne z fragmentem księgi Ezdrasza (cytat niżej):

  1. szok i przerażenie;
  2. wola zmiany – niewygodnej, wymagającej poświęcenia i której nie wszyscy przyklaskują;
  3. pozytywne konsekwencje.

No a Ezdrasz mówi tak:

A kiedy to usłyszałem, rozdarłem moją suknię i mój płaszcz, rwałem włosy na mojej głowie i brodzie oraz siedziałem przerażony. Zatem zgromadzili się przy mnie wszyscy, co drżą przed słowem Boga Israela, z powodu przestępstwa tych z niewoli; a ja siedziałem przerażony aż do wieczornej ofiary. (Ezd.10:3-4, NBG) 

Podobnie współczesny mu Nehemiasz: 

Kiedy usłyszałem te słowa, usiadłem oraz płakałem przez kilka dni, poszcząc oraz modląc się przed obliczem Boga niebios. (Neh. 1:4)

Powodem zmartwienia Ezdrasza (tego, co odbudował Świątynię po niewoli babilońskiej i ocalił dla potomnych tekst Tory) – były małżeństwa mieszane, które stały się w Izraelu powszechne i prowadziły wprost do bałwochwalstwa. Nehemiasz (kierownik odbudowy Jerozolimy) załamał się właśnie ruiną murów świętego miasta.

Ale jakie silne emocje musiały targać jednym i drugim, jeśli wywołały taką reakcję! Co więcej, skłoniły też innych do żarliwej pokuty i działania. Oddalenie przeszło stu cudzoziemskich żon (licząc tylko te od mężów wymienionych z imienia, a może więcej) – gruba sprawa. Odbudowa murów – to też nie przelewki.

Bardzo mnie to porusza. I myślę, czy ja byłbym zdolny do tak gwałtownej i głębokiej, szczerej reakcji. Czy mogę równać się z Ezdraszem, który z racji swej misji kopisty musiał być fanatykiem pism i Słowa Bożego. Dobrze wiedział więc, jaka jest Boża wola. I tylko przez fakt, że siedział po uszy w Słowie, dostrzegł jaskrawy kontrast i całą obrzydliwość sytuacji. Nie pozwolił sobie na „przyzwyczajenie”. Modlę się o takie objawienie.