Z wielu powodów wolę siać nadzieję
Zamiast zwątpienia. Tak jak wolę obiad
Zamiast być głodnym. Ale jeść kamienie?
To już jest dno. To dna ostatni objaw
Karmi się każdy tym, co sobie znalazł
Lub właśnie nie. Nie karmi, lecz zapycha
Ja nie mam złudzeń, kiedy znów zawrzała
Bitwa o umysł mój, a pusta micha
Jest pierwszym celem wroga – by nawkładać
Świństw najróżniejszych a doprawić bosko
Tak, bym oblizał się i nie śmiał wzdragać
Przed tym by znów i znów tę pseudo-rozkosz
Nazywać swoją. I w żołądku składać
Kamień na stos. I stoczyć się dziadowsko