Zapachem dziecka jest nowość i spokój
Tak, spokój. Cisza w mleko matki wszyta
I ta prostota rzeczy – światło w oku
Przez które świata zasady odczyta
I ramię ojca ujmując niezgrabnie
Ten zapach na mnie zostawi ukradkiem –
Jeśli ode mnie zaraz nie odpadnie
Będę go słuchał kiedyś, będąc dziadkiem
Lecz po co czekać żółtych kalendarzy
Kiedy ta pieśń mądrości i pokoju
Już w duszy gra, już dziś chce się przydarzyć
A jej melodię nucę w swoim znoju
I worek trosk już prawie nic nie waży
Tak wracam w Boga jak do wodopoju